Chata Izerska –
Zbójeckie Skały – kopalnia – Zakręt Śmierci
Dzisiaj ma być dzień
odpoczynku, ale to się jeszcze okaże... W czasie, gdy większość
ekipy jeszcze spała, trzech śmiałków z panem Adamem pobiegła pod
Szrenicę na start Maratonu Górskiego. Chłopcy mogą się
poszczycić, że przebiegli rano ok. 6 km i wystartowali pierwsze
metry z maratonem, którego uczestnicy naprawdę muszą mieć żelazne
płuca (42 km w Karkonoszach z metą na Hali Szrenickiej).
Po śniadaniu na
początek czekało nas zejście do Chaty Izerskiej na upranione w tym
upale lody. Następnie przez Skały Zbójnickie udajemy się na
sztolnie - dawne kopalnie pirytu. Wydrążone jaskinie bardzo się
nam podobały. Niektórzy nawet widzieli parę wpatrujących się w
nas ślepiów niedźwiedzia! Bez większych przygód dotaliśmy na
Zakręt Śmierci - 180 stopni, który robił wrażenie. Choć bolące
nogi Igi mocno opóźniały wycieczkę, była dzielna i jednak
dotrwała do końca dnia (trochę dzięki silnym ramionom wujka
Adama). Z punktu widokowego podziwialiśmy Śnieżkę, Szrenicę i
Śnieżne Kotły, czyli całą panoramę Karkonoszy. Z powrotem małą
przygodę przeżyły gapy: Ola i Zosia, które nie trzymały się
grupy i skręciły w złą drogę. W efekcie okazało się jednak, że
trafiły do Chaty Izerskiej przed nami, choć trochę o krwi napsuło
opiekunom... W każdym razie cali i zdrowi zjedliśmy smaczny posiłek
w przemiłym miejscu, następnie odwiedziliśmy jeszcze pobliski
Chybotek, czyli ogromny głaz, na którym można się pobujać, co
skrzętnie wykorzystała nasza smerfna brygada.Mimo że dzień miał być luzacki, wieczorem śpiewaliśmy jeszcze przy ognisku różne zabawne piosenki, racząc się kiełbaskami i pieczonymi jabłkami. Po wielu całodziennych wrażeniach udaliśmy się na zasłużony odpoczynek...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz